Oprócz lekkiego uszkodzenia kości nic mi nie było. Opierając się Harry'ego opuściłem teren szpitala. Mijaliśmy wielu fanów wsiadając do czarnego Vana. Słychać było oklaski i moje imię zagłuszane gwarem ludzi. Twoi rodzice wynajęli Ci pokój w hotelu „Cairo
Mariott Hotel & Omar Khayyam Casino”. Wszyscy byli zgodni, że to tam także
się zatrzymamy. Hotel był niesamowity! Jeszcze nigdy takiego nie widziałem.
Jedynym mankamentem było to, że twój apartament był piętro wyżej. Odprowadziłaś
mnie do drzwi, co nie było na miejscu, bo to ja powinienem pójść z Tobą pod
Twoje „mieszkanie”.
-„Masz złamaną rękę i jesteś po wypadku. Bez żadnych zbędnych 'ale', proszę” –
jeszcze nigdy nie widziałem Cię tak stanowczej. Z jednej strony było to
naprawdę zabawne.
Wziąłem ciepły prysznic, co nie było łatwe z tym wkurzającym gipsem.
Przebrałem się w świeże ubrania, wysuszyłem włosy. Jeszcze chwilę postałem
przed lustrem, żeby wyglądać idealnie. Przecież wychodziliśmy na spacer, przy
Tobie nie wypada być niechlujnym. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem w śnieżnobiałe
drzwi. Złota klamka przekręciła się, a za chwilę mogłem widzieć Ciebie. Ubrana
byłaś w długą, turkusową sukienkę. Do tego zwiewny szal tańczył z każdym
powiewem wiatru.
-„Louis, coś się stało?” – śmiesznie uniosłaś brew.
-„Ujrzałem anioła…” – uśmiechnąłem się.
Znowu zobaczyłem, jak marszczysz nosek w niezadowoleniu. To było
strasznie słodkie.
-„Nie lubię takich tanich tekstów” – zaśmiałaś się.
Ale jednak to była prawda. Wyglądałaś zjawiskowo, nie mogłem oderwać od
Ciebie oczu.
-„Jeśli chodzi ci o dziwną sukienkę, to tutaj panuje taka moda” –
zagadnęłaś.
-„Ależ mi o nic nie chodzi…” – ponownie posłałem Ci uśmiech.
Właściwie, to przy Tobie wielki banan ciągle gościł na mojej twarzy.
Powolnym krokiem opuściliśmy hotel. Opowiadałaś mi o swoich wakacjach tutaj.
Oglądaliśmy każdy znak, sklep, roślinę, pomnik. Byłaś taka beztroska. Okręcałaś
się wokół, patrzyłaś w niebo, śmiałaś się. Przy skręcie na ulicę Rajskich
Dziewic przystanęłaś. Niepewnie zbliżyłaś się do chodnika prowadzącego w tamtą
stronę, lecz chwile potem z rezygnacją ruszyłaś ku targowi. Wszędzie było pełno
ludzi. Bałem się tylko o to, by nie stracić się z oczu. W kolorowym parku
usiedliśmy na krótki odpoczynek przy fontannie. Wszystko w tym zielonym zakątku
było idealne. Precyzyjne przycięty żywopłot, dopasowane kolorystycznie kwiaty,
które wcześniej widziałem tylko w Twoim domu… Popijając koktajl owocowy kupiony
w pobliskiej kawiarni poszliśmy dalej. Wyrwaliśmy się z tego całego tłumu.
Trudno i długo dostawaliśmy się na obrzeża miasta, lecz udało nam się.
Minęliśmy biedne dzielnice. Serce krajało mi się na widok chudziutkich chłopców
grających w piłkę nożną.
-„Zaczekaj tu” – poprosiłem.
Postanowiłem dołączyć do zabawy. Nie byłem pewny, czy mnie znają, ale
to była sama przyjemność. Siedziałaś na ławeczce, z której odchodziły różne
kolory farb. Po skończonym meczu zostawiłem chłopcom parę funtów na jakieś
słodycze. Pamiętam, jak tłumaczyłaś im, że mają iść rozmienić je w kantorze.
Gdy już odbiegli od nas widziałem, jak wielka łza spływa ci po policzku, a
broda trzęsie się. Złapałem Twoje spojrzenie. Twoje błękitne oczy, zamglone
były warstwą łez. Wtuliłaś się w moją pierś i cicho łkałaś. Nie wiedziałem, co
mogę z tym zrobić.
-„Proszę, nie płacz…” – szepnąłem w Twoje włosy.
W milczeniu ruszyliśmy w kierunku zachodzącego słońca. W oddali widać
było Nil. Szedłem myśląc, czy naprawdę to dobry moment. Nie było lepszej
okazji. Szłaś po mojej lewej stronie. Lekko zacząłem wysuwać swoją zdrową rękę
w Twoją stronę. Gdy dotknąłem Twojej ciepłej, delikatnej dłoni lekko musnąłem
ją opuszkami swojej, zanim złączyłem je w całość. Splotłem nasze palce, nie
wiedząc, jak zareagujesz. Nasze spojrzenia ponownie się spotkały. Pewniej
złączyłaś nasze dłonie tak idealnie do siebie pasujące. Lekki uśmiech przemknął
przez Twoją twarz. Potem utkwiliśmy w miejscu spoglądając na zachodzące słońce. „To był
idealny moment Lou…” pochwaliłem się. Byłem szczęśliwy wiedząc, że mogłem tam
stać i czując Twą drobną dłoń w swojej.
~*~
I oto kolejny post c: Przepraszam, że czekaliście, ale daaaawno nie byłam na komputerze, bo dostałam laptopa, a to właśnie na kompie mam zapisane wszystkie rozdziały. Liczę na Wasze opinię i na to, że spodobał Wam się rozdział c:
Buziakiii!
Natt.