wtorek, 6 sierpnia 2013

Day 16.

Blask słońca wyrwał mnie z krainy snu. Obudziłem się czując rozkosz tego pięknie zapowiadającego się dnia. Słuchałem dochodzącego szumu Nilu, zgiełku przepełnionych ulic, czując zapach jaśminu wkradający się przez lekko otwarte okno. Długie, kremowe firany falowały z każdym ruchem wiatru przypominając mi Ciebie. Taką delikatną, zwinną, piękną… Doskonale pamiętam ogarniające mnie lenistwo. Jednak świadomość, że cię zobaczę była dla mnie niesamowitym zastrzykiem energii. Ten doping wyrwał mnie z wygodnego łóżka. Zrzuciłem z siebie prześcieradło i udałem się pod prysznic. Tak bardzo chciałem coś dziś dla ciebie zrobić, zaskoczyć czymś. Bo pomysł z kwiatami chyba nie był z byt oryginalny. Nie zasługiwałaś na beznadziejny bukiet kwiatów, który po chwili i tak by usechł zazdroszcząc ci piękna. Zakręciłem kran odcinając dostęp wody. Małe krople spływały z moich włosów i ciała. „Najlepsze pomysły przychodzą pod prysznicem” mawiał Harry. To była prawda… I dlatego żarówka zapaliła mi się w głowie. Ubolewałem tylko nad tym, że nie będę mógł Cię w tym dniu zobaczyć. Nie będę mógł usłyszeć Twojego śmiechu, poczuć Twojej skóry pod moimi palcami… Ale było warto. Dziś to wiem. Szczęściem jest mieć takich przyjaciół, jakimi mnie obdarzono. Każda najdrobniejsza sprawa została dopięta na ostatni guzik w nieznanym nam mieście. Nerwowe sprawdzanie telefonu było w tym dniu wielorazową czynnością, którą wykonywałem. Łudziłem się, że zastanę tam jakąś wiadomość od Ciebie. Ale nic takiego tam na mnie nie czekało. Wmawiałem sobie, że spędzasz dzień z rodzicami, że nie masz czasu, ale o mnie myślisz. Wkrótce potem wszystko się wyjaśniło…

~*~

Matko, jak ja uwielbiam pisać dla Was tego bloga *.* szkoda tylko, że tak rzadko dodaję rozdziały, ale często zapominam, albo po prostu czekam na komentarze :C
Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział się Wam spodoba C:
Buziakiii!
Natt.