Obudziłem się. Nie wiem nawet, która to mogła być godzina. Na swojej
dłoni czułem delikatny powiew powietrza. Z trudem uniosłem zaspane powieki.
Źrenice rozszerzyły się od razu, gdy obok siebie ujrzałem śpiącą osóbkę. Nie
była ona nikim innym, jak Tobą… Uśmiechnąłem się na te uroczy widok.
Przechyliłem głowę. Przede mną ukazała się burza gęstych loków. „Harry…”
pomyślałem. Usłyszałem ciche chrapanie. Dochodziło z kąta. Na krześle leżał
rozwalony Niall. Próbowałem być cicho, gdy zobaczyłem, że strużka śliny płynie
mu po brodzie. „Ah ten Horan…” śmiałem się w myślach. Bardziej wyostrzyłem
wzrok. Na łóżku obok kimał Zayn. Mimo snu, fryzurę nadal miał nienaruszoną.
„Jak on to robi?!” główkowałem, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Brakowało
jeszcze kogoś… Ah tak! „Nasz Daddy!” przypomniałem sobie. Rozglądałem się, ale
nigdzie go nie było. Po chwili zawitał w sali z plastykowym kubkiem.
Uśmiechnąłem się lekko, gdy na mnie spojrzał.
-„Obudził się!!!” – krzyknął, czym wszystkich obudził.
Byłem na niego zły, że przerwał Ci sen. Uważnie Cię wtedy zlustrowałem.
Miałaś na sobie… piżamę! Rękę, którą mnie trzymałaś miałaś przekłutą kroplówką.
„Więc umieścili nas w jednym szpitalu” ucieszyłem się wiedząc, że nie muszę
tracić czasu na poszukiwania. Tego dnia milion razy odwiedzili mnie lekarze.
Badania ciągnęły się w nieskończoność… Byłem już tym znudzony, bo wolałem ten
czas spędzić z Tobą, Kamelio. Wierzyłem jednak, że będziemy to mogli nadrabiać
do końca życia. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że będę z Tobą na tak krótko.
Widziałem jak zmieniasz pozycję. Nadal czułem ciepło drobnej dłoni na swojej
skórze spragnionej Twojego dotyku. Światło padające w Twoje oczy rozpraszało
się tworząc piękny pryzmat. Szkoda, że Tylka ja mogłem to zauważyć. Mocniej
ścisnąłem Twoją rękę. Siły opuściły moje ramiona i nogi. A miałem wielka ochotę
przytulić Cię i trzymać blisko siebie. Jak najdłużej się da. Chłopcy wyszli
dając nam chwilę samotności. Cisza wypełniała całe pomieszczenie. Ale nie było
to niezręczne. Z jak największą pewnością mogłem powiedzieć, że to milczenie
jeszcze bardziej scalało nas ze sobą. I wtedy tak bardzo zapragnąłem powiedzieć
Ci, jak mi na Tobie zależy. Nie spuszczaliśmy z siebie wzroku będąc nieruchomi.
Jak rzeźba dwojga młodych kochanków. Zatrzymałem swoje przemyślenia dla siebie
widząc Twoje speszone spojrzenie omiatające każdy zakamarek pokoju, ale
omijające mnie. Poczułem bolesne ukłucie w sercu, jak uwolniłaś się z mojego
uścisku.
-„Jak się czujesz, Louis?” – odezwałaś się po chwili.
-„Przy Tobie jak zwykle wspaniale” – odpowiedziałem modląc się, żebyś
źle tego nie odebrała.
Ujrzałem Twój uśmiech i odetchnąłem z ulgą. Poczułem Twoją dłoń na
swoim policzku, a potem nieprzyjemny chłód, gdy ją odsunęłaś.
-„Do zobaczenia..” – usłyszałem.
Widziałem zamykające się drzwi. Zostałem sam.
~*~
Miał być krótszy, ale dopisałam jeszcze fragment c: Mam nadzieję, że Wam się spodoba? Zapraszam do komentowania, serio xd.
Buziakiii!
Natt.